Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2011
Dystans całkowity: | 193.50 km (w terenie 78.00 km; 40.31%) |
Czas w ruchu: | 13:24 |
Średnia prędkość: | 14.44 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 27.64 km i 1h 54m |
Więcej statystyk |
Bardzo krótka masa krytyczna
Piątek, 27 maja 2011 Kategoria Z chłopakami
Km: | 7.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:40 | km/h: | 11.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trabant | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie mam co prawda dużego doświadczenia z Masą (ta miała być druga w moim życiu), ale nawet bez tego zdaję sobie sprawę, że musiałam ustanowić coś w rodzaju rekordu.
Zaczęło się zwyczajnie - w pracy czekałam na Ravena, który zjawił się w ostatniej chwili i popędziliśmy na Masę. Mimo spóźnienia nic nie przegapiliśmy bo towarzystwo Masowe było jeszcze mocno w proszku. W końcu ruszamy. Pogoda cały dzień była średnia, ale Masa rozpoczęła się w bezdeszczowej aurze.
Nie dane nam było jednak cieszyć się długo brakiem opadów. Deszczyk nie ustawał, a nawet wzbierał na sile, tak że wkrótce nie można go było już ignorować. Zjeżdżamy na trawnik żeby założyć coś przeciwdeszczowego. Wbijam się w mojego zielonego ogórasa i po chwili jestem gotowa do powrotu na trasę. Spojrzenie w lewo - jest spora przerwa wśród rowerzystów, jadę! To co nastąpiło potem to wielki huk, mój lot i zgrabne lądowanie na tyłku. Ledwo się zwlekłam i przeniosłam na trawnik. Trabant cały. Dziewczyna, która we mnie wjechała ma się dobrze, jej rower też, tylko tylna lampka rozwalona. Nic to, oddaję jej swoją lampkę i przepraszam za pośrednictwem Ravena. Przede mną wątpliwa przyjemność jazdy karetką, wyczekiwania na izbie przyjęć i ponownego transportu na drugi koniec miasta, na dyżur ortopedyczny. Do szpitala trafiłam ok. 19 wyszłam po północy. W między czasie musiałam odpowiadać na pytania organów ścigania, dmuchać w balonik i denerwować się ewentualnymi konsekwencjami prawnymi. W szpitalu kibicował mi Raven, a także Szczepan. Bilans całej tej imprezy to:
- stłuczona kość ogonowa,
- kołnierz ortopedyczny na 7-10 dni
- 500zł mandatu :/
- najbliższe 11 dni BEZ ROWERU aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Zaczęło się zwyczajnie - w pracy czekałam na Ravena, który zjawił się w ostatniej chwili i popędziliśmy na Masę. Mimo spóźnienia nic nie przegapiliśmy bo towarzystwo Masowe było jeszcze mocno w proszku. W końcu ruszamy. Pogoda cały dzień była średnia, ale Masa rozpoczęła się w bezdeszczowej aurze.
Nie dane nam było jednak cieszyć się długo brakiem opadów. Deszczyk nie ustawał, a nawet wzbierał na sile, tak że wkrótce nie można go było już ignorować. Zjeżdżamy na trawnik żeby założyć coś przeciwdeszczowego. Wbijam się w mojego zielonego ogórasa i po chwili jestem gotowa do powrotu na trasę. Spojrzenie w lewo - jest spora przerwa wśród rowerzystów, jadę! To co nastąpiło potem to wielki huk, mój lot i zgrabne lądowanie na tyłku. Ledwo się zwlekłam i przeniosłam na trawnik. Trabant cały. Dziewczyna, która we mnie wjechała ma się dobrze, jej rower też, tylko tylna lampka rozwalona. Nic to, oddaję jej swoją lampkę i przepraszam za pośrednictwem Ravena. Przede mną wątpliwa przyjemność jazdy karetką, wyczekiwania na izbie przyjęć i ponownego transportu na drugi koniec miasta, na dyżur ortopedyczny. Do szpitala trafiłam ok. 19 wyszłam po północy. W między czasie musiałam odpowiadać na pytania organów ścigania, dmuchać w balonik i denerwować się ewentualnymi konsekwencjami prawnymi. W szpitalu kibicował mi Raven, a także Szczepan. Bilans całej tej imprezy to:
- stłuczona kość ogonowa,
- kołnierz ortopedyczny na 7-10 dni
- 500zł mandatu :/
- najbliższe 11 dni BEZ ROWERU aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Ognisko na poligonie
Środa, 25 maja 2011 Kategoria Z chłopakami, Nocą
Km: | 20.00 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 01:20 | km/h: | 15.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: He(te)ra | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pełna rekraacja. Spotkanie z Ravenem w pracy, małe odświeżenie Hery po ostatniej błotnej wyprawie i jazda po Szczepana. Cel - stary poligon. Przy okazji wpadł nam do głowy pomysł ogniska na tzw. łonie natury, więc po drodze jeszcze zaliczyliśmy sklep, by zaopatrzyć się w kiełbasę. Szkoda, że mimo prób nie udało się nam zwerbować większej ekipy. Najpierw szybkie zwiedzanie poligonu, a raczej odkrytego przez Ravena toru dla samochodzików, a potem główna atrakcja wieczoru.
Gdy mężczyźni oddalili się w celu zdobycia niezbędnego chrustu, postanowiłam wziąć na siebie obowiązek rozpalenia ognia - pełen sukces!
Potem już tylko gadanie, jedzenie, a nawet pojedyncze śpiewy.
Powrót nieco ostudził nasz entuzjazm po udanym wieczorze (ciepło nie było), ale cała rzecz warta powtórzenia, mam nadzieję w większym gronie!
Gdy mężczyźni oddalili się w celu zdobycia niezbędnego chrustu, postanowiłam wziąć na siebie obowiązek rozpalenia ognia - pełen sukces!
Potem już tylko gadanie, jedzenie, a nawet pojedyncze śpiewy.
Powrót nieco ostudził nasz entuzjazm po udanym wieczorze (ciepło nie było), ale cała rzecz warta powtórzenia, mam nadzieję w większym gronie!
Mokry interes
Niedziela, 22 maja 2011 Kategoria Nocą, Z chłopakami
Km: | 35.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 12.35 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: He(te)ra | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wybrać się w teren, po burzy, nocą, z moim średnim zaawansowaniem jeśli chodzi o SPD (bardzo średnim)? Są tacy, dla których to brzmi jak świetny pomysł, na przykład dla Ravena
i dla mnie
Nie wiem dlaczego ja się muszę uczyć jeździć w SPD w ekstremalnych warunkach - nocą i w błocie. Całe szczęście los był łaskawy i mój oprawca, który wymyślił, że objedziemy Lublinek, sam nie miał lekko:
- jako pierwszy zaliczył glebę
- poddał się na piachu i musiał swoją Truciznę poprowadzić (nie mówię, że ja nie musiałam)
No ale i On się doczekał spektakularnego upadku w moim wykonaniu - cholerne SPDy zapchały się błockiem i dzięki temu zgrabnie umoczyłam tyłek w kałuży!
Podsumowując: świetna wycieczka :)
Raven© celinka
i dla mnie
Ofiara SPD© celinka
Nie wiem dlaczego ja się muszę uczyć jeździć w SPD w ekstremalnych warunkach - nocą i w błocie. Całe szczęście los był łaskawy i mój oprawca, który wymyślił, że objedziemy Lublinek, sam nie miał lekko:
- jako pierwszy zaliczył glebę
1:0 dla mnie :)© celinka
- poddał się na piachu i musiał swoją Truciznę poprowadzić (nie mówię, że ja nie musiałam)
Piasek może pokonać każdego, nie każdy może pokonać piasek!© celinka
No ale i On się doczekał spektakularnego upadku w moim wykonaniu - cholerne SPDy zapchały się błockiem i dzięki temu zgrabnie umoczyłam tyłek w kałuży!
BŁOTKO :)© celinka
Podsumowując: świetna wycieczka :)
Po robocie - nie gadamy o robocie...
Czwartek, 19 maja 2011 Kategoria Z chłopakami, Nocą
Km: | 43.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:50 | km/h: | 15.18 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: He(te)ra | Aktywność: Jazda na rowerze |
...tylko jeździmy na rowerach. Jedni lepiej inni gorzej. Najpierw sprawy na mieście, a potem spotaknie z Ceberem i Ravenem i rundka po Łagiewnikach, nocą oczywiście. Takie wyprawy są jeszcze chyba nie na moje nerwy i umiejętności (zwłaszcza, że lampka mi nawalała, a moje oswajanie się z SPDami jest w fazie wstępnej). Tym bardziej wdzięczna jestem chłopakom za wyrozumiałość, cierpliwości i za to, że mnie nie porzucili na pastwę dzików w środku lasu, choć średnia musiała im spaść dramatycznie po spotkaniu ze mną :)
Przyznaję bez bicia, że fotkę podkradłam zwyczajowo Ravenowi, bo to On zwykle pamięta o zabraniu ze sobą aparatu.
Hera, Celinka i Ceber© celinka
Przyznaję bez bicia, że fotkę podkradłam zwyczajowo Ravenowi, bo to On zwykle pamięta o zabraniu ze sobą aparatu.
SPD po raz pierwszy
Sobota, 14 maja 2011
Km: | 33.00 | Km teren: | 25.00 | Czas: | 02:22 | km/h: | 13.94 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: He(te)ra | Aktywność: Jazda na rowerze |
Opis wkrótce.
No i kto ma najlepszą lampkę na świecie
Czwartek, 12 maja 2011 Kategoria Nocą, Z chłopakami
Km: | 22.00 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:22 | km/h: | 16.10 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: He(te)ra | Aktywność: Jazda na rowerze |
Oczywiście nie ja. Ja mam Sigmę Kalmit - całkiem przyzwoite urządzenie, ale niestety daje tylko światło punktowe. Nie to co nowy nabytek Ravena. Jego cudna Bocialarka daje jak długie i po jeździe ramię w ramię ciężko było wrócić do jazdy z moim skromnym oświetleniem. Ale od początku. Umówiłam się ze Szczepanem na małą rundkę po Łagiewnikach, Raven pochwalił się, że ma nową lampkę, więc ostatecznie stanęło na nocnym objeździe lokalnych krzaków. Polecieliśmy niebieskim. Całe szczęście, Że wcześniej objechałam go za dnia. I tak musieli na mnie czekać, bo mimo wszystko nie czuję się jeszcze tak pewnie na Herze. Przy okazji przekonałam się, że SPDy to konieczność, bo na tych wszystkich wybojach łatwo stracić kontakt z pedałami. Szczepan wykorzystał limit pecha na kolejne 100 wycieczek - najpierw o mało nie wylądował w jakimś dole przy ścieżce rowerowej na włókniarzy, potem rozwalił pedały, a na koniec złapał gumę, przy czym okazało się, że mamy dwa komplety łatek, ale żadnej pompki. Powrót w deszczu.
Pierwszy wypad z Herą
Niedziela, 8 maja 2011
Km: | 33.00 | Km teren: | 20.00 | Czas: | 02:00 | km/h: | 16.50 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: He(te)ra | Aktywność: Jazda na rowerze |
Opis wkrótce.