Bardzo krótka masa krytyczna
Piątek, 27 maja 2011 Kategoria Z chłopakami
Km: | 7.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:40 | km/h: | 11.25 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Trabant | Aktywność: Jazda na rowerze |
Nie mam co prawda dużego doświadczenia z Masą (ta miała być druga w moim życiu), ale nawet bez tego zdaję sobie sprawę, że musiałam ustanowić coś w rodzaju rekordu.
Zaczęło się zwyczajnie - w pracy czekałam na Ravena, który zjawił się w ostatniej chwili i popędziliśmy na Masę. Mimo spóźnienia nic nie przegapiliśmy bo towarzystwo Masowe było jeszcze mocno w proszku. W końcu ruszamy. Pogoda cały dzień była średnia, ale Masa rozpoczęła się w bezdeszczowej aurze.
Nie dane nam było jednak cieszyć się długo brakiem opadów. Deszczyk nie ustawał, a nawet wzbierał na sile, tak że wkrótce nie można go było już ignorować. Zjeżdżamy na trawnik żeby założyć coś przeciwdeszczowego. Wbijam się w mojego zielonego ogórasa i po chwili jestem gotowa do powrotu na trasę. Spojrzenie w lewo - jest spora przerwa wśród rowerzystów, jadę! To co nastąpiło potem to wielki huk, mój lot i zgrabne lądowanie na tyłku. Ledwo się zwlekłam i przeniosłam na trawnik. Trabant cały. Dziewczyna, która we mnie wjechała ma się dobrze, jej rower też, tylko tylna lampka rozwalona. Nic to, oddaję jej swoją lampkę i przepraszam za pośrednictwem Ravena. Przede mną wątpliwa przyjemność jazdy karetką, wyczekiwania na izbie przyjęć i ponownego transportu na drugi koniec miasta, na dyżur ortopedyczny. Do szpitala trafiłam ok. 19 wyszłam po północy. W między czasie musiałam odpowiadać na pytania organów ścigania, dmuchać w balonik i denerwować się ewentualnymi konsekwencjami prawnymi. W szpitalu kibicował mi Raven, a także Szczepan. Bilans całej tej imprezy to:
- stłuczona kość ogonowa,
- kołnierz ortopedyczny na 7-10 dni
- 500zł mandatu :/
- najbliższe 11 dni BEZ ROWERU aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Zaczęło się zwyczajnie - w pracy czekałam na Ravena, który zjawił się w ostatniej chwili i popędziliśmy na Masę. Mimo spóźnienia nic nie przegapiliśmy bo towarzystwo Masowe było jeszcze mocno w proszku. W końcu ruszamy. Pogoda cały dzień była średnia, ale Masa rozpoczęła się w bezdeszczowej aurze.
Nie dane nam było jednak cieszyć się długo brakiem opadów. Deszczyk nie ustawał, a nawet wzbierał na sile, tak że wkrótce nie można go było już ignorować. Zjeżdżamy na trawnik żeby założyć coś przeciwdeszczowego. Wbijam się w mojego zielonego ogórasa i po chwili jestem gotowa do powrotu na trasę. Spojrzenie w lewo - jest spora przerwa wśród rowerzystów, jadę! To co nastąpiło potem to wielki huk, mój lot i zgrabne lądowanie na tyłku. Ledwo się zwlekłam i przeniosłam na trawnik. Trabant cały. Dziewczyna, która we mnie wjechała ma się dobrze, jej rower też, tylko tylna lampka rozwalona. Nic to, oddaję jej swoją lampkę i przepraszam za pośrednictwem Ravena. Przede mną wątpliwa przyjemność jazdy karetką, wyczekiwania na izbie przyjęć i ponownego transportu na drugi koniec miasta, na dyżur ortopedyczny. Do szpitala trafiłam ok. 19 wyszłam po północy. W między czasie musiałam odpowiadać na pytania organów ścigania, dmuchać w balonik i denerwować się ewentualnymi konsekwencjami prawnymi. W szpitalu kibicował mi Raven, a także Szczepan. Bilans całej tej imprezy to:
- stłuczona kość ogonowa,
- kołnierz ortopedyczny na 7-10 dni
- 500zł mandatu :/
- najbliższe 11 dni BEZ ROWERU aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
komentarze
Oj, mam nadzieję, że nie zniechęci Cię to zdarzenie do roweru i masy krytycznej. Szybkiego powrotu do zdrowia!
mavic - 12:24 piątek, 3 czerwca 2011 | linkuj
No to ładnie... a miało być tak pięknie. Ale że mandat taki wysoki? I że w ogóle Ci go wlepili? Jestem w szoku...
Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia :) masakra - 12:25 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj
Komentuj
Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia :) masakra - 12:25 wtorek, 31 maja 2011 | linkuj